Polemika do wypowiedzi prezesa banku ING Brunona Bartkiewicza w sprawie wskaźnika referencyjnego WIBOR oraz kilka uwag do metody wyznaczania WIBOR/WIBID.
Prezes ING, Brunon Bartkiewicz, kilkakrotnie zabrał głos w sprawie podważania umów kredytów hipotecznych, w których wskaźnikiem podstawowym do wyliczania oprocentowania kredytu jest WIBOR. Prezes wysunął tezę, że umów kredytowych nie powinno się podważać, ponieważ są one oparte na wskaźniku WIBOR, który funkcjonuje na rynku od wielu lat. Prezes Bartkiewicz również twierdzi, że umów trzeba dotrzymywać. Prezes zauważył również, że rata kredytu z oprocentowaniem zmiennym może ulec zmianie, o czym klient powinien być poinformowany i świadomy.
Zgadzam się z Prezesem, że kredyty oparte na zmiennej stopie procentowej są legalne, zgodnie z m.in. ustawą o kredycie hipotecznym. Niemniej jednak istnieją istotne elementy, o których się nie mówi, a które są kluczowe. Pamiętać trzeba że od 2018 roku kredyt może być oparty wyłącznie na wskaźniku referencyjnym, który jest reprezentatywny. Kiedyś transakcji, które stanowiły podstawę do wyznaczenia WIBOR było dużo. Obecnie jest niewiele. Nikt poza bankami nie wie jaki jest poziom oprocentowania zawarty w tych transakcjach. Jeżeli transakcji brak to skąd wiadomo czy poziom, który pokazuje WIBOR jest właściwy? Jeżeli transakcji brak a oprocentowanie jest skrywane to w związku z tym jak można twierdzić, że wskaźnik jest reprezentatywny? Metoda opracowana ponad 30 lat temu zakładała istnienie transakcji i istnienie aktywnego rynku międzybankowego. Obecnie rynek zamarł ponieważ banki nie mają potrzeby pozyskiwania środków w postaci depozytów międzybankowych u swojej konkurencji bo działają na nadpłynnym rynku. Kiedyś nie było podatku bankowego a od 2016 roku jest – przecież to też wpłynęło na sposób działania banków i ustalania oprocentowania. Chociaż metoda została dostosowana do nowych regulacji po wprowadzeniu rozporządzenia BMR, czy proces naprawy wskaźnika przebiegł pomyślnie?
Według mnie nie.
Najprawdopodobniej Prezes Bartkiewicz nie zapoznał się z treścią umów zawartych w banku, którym kieruje. Gdyby tak było, z pewnością przeanalizowałby swoje argumenty.
Jestem kredytobiorcą posiadającym kredyt w ING Banku Śląskim i mam szczere chęci spłaty kredytu zgodnie z zapisami umowy kredytowej. Moja umowa kredytowa ma więcej niż 5 lat. Mimo tego, że bank odnosi się w niej do WIBOR to nawiązuje też do poziomu oprocentowania zawieranych transakcji na rynku międzybankowym. Pomimo szeregu zgłaszanych zapytań bank nie wydaje się szczególnie zainteresowany pokazaniem mi, jak wyliczył oprocentowanie mojego kredytu. Czy to oznacza, że wskaźnik WIBOR nie miał zbyt wiele wspólnego z transakcjami nawet przed wejściem w życie rozporządzenia BMR?
Wejście BMR w 2018 roku wymagało od banków przedstawienia przez bank wskaźnika alternatywnego na wypadek likwidacji WIBOR. Bank dopiero w 2020 roku zauważył, że nic takiego klientom nie zaproponował. Czyżby dopiero wtedy bank dowiedział się że Rozporządzenie BMR obowiązuje?
Błędy w definicjach zawartych w umowach są bardzo często występującym zjawiskiem.
Przez wiele lat bank ING wprowadzał do umów różne definicje wskaźnika WIBOR. Warto sięgnąć do umów stworzonych przez bank zarządzany przez Pana Prezesa. Oto fragment zapisu w umowie dotyczący definicji wskaźnika WIBOR z 2013 roku: „WIBOR 6M oznacza stawkę referencyjną dla 6-miesięcznych depozytów/lokat oferowanych przez banki. Jest to oprocentowanie, po jakim banki udzielają pożyczek innym bankom. Stawka ustalana jest w oparciu o kwotowania banków na rynku międzybankowym w danym dniu i podawana do wiadomości przez np. dziennik 'Rzeczpospolita’ w następnym dniu.”
Pierwsza część definicji odnosi się do oferowania depozytów – oferta depozytowa zawarta na stronach internetowych banków jest bardzo nisko oprocentowana. Stopy WIBID i WIBOR oznaczają po ile banki przyjąć depozyt lub po ile chcą pożyczyć pieniądze. W następnym zdaniu definicja wskazuje na pożyczki udzielane innym bankom. To przecież są zupełnie inne transakcje. Depozyty oferowane bankom na rynku międzybankowym tworzą WIBID i są niższe o 20 punktów bazowych niż WIBOR – to dlaczego kredyt opiera się o WIBOR, która jest stopą pożyczek? W kolejnym zdaniu dowiadujemy się, że w sumie to nie chodzi o oprocentowanie zawieranych depozytów lub pożyczek ale o ‘kwotowania banków’. W zasadzie należałoby zadać pytanie o co to są ‘kwotowania banków’. Jaka jest zależność pomiędzy transakcjami a kwotowaniami? A jeżeli ‘stawka jest ustalana w oparciu o kwotowania’ to w jaki sposób? Na koniec bank informuje, że jako źródło danych o poziomie wskaźnika klient ma korzystać z ogólnopolskiego dziennika.
Chciałbym dotrzymać tej umowy, ale gdy zadałem pytanie bankowi, aby pokazał mi na jakim poziomie są zakładane owe depozyty w banku, abym mógł sprawdzić, czy bank rzeczywiście oparł oprocentowanie na zawartych transakcjach, otrzymałem odpowiedź „(…) nie możemy przekazać Panu informacji, o które Pana pyta. Zestawienie, które dotyczy kwotowań na rynku międzybankowym, to wewnętrzny dokument banku. Nie udostępniamy go naszym klientom.” Bank niby oblicza wysokość oprocentowania w oparciu o jakieś transakcje, których nie chce ujawnić.
Warto zwrócić uwagę, że bank ING, uświadamiając klienta o ryzyku, ograniczył się do całkowitego minimum, nie obrazując klientowi faktycznego poziomu ryzyka. Oto całość oświadczeń z umowy z 2017 roku: „Jestem świadomy ryzyka związanego z zaciąganym zobowiązaniem kredytowym. (…) dokonałem wyboru oferty kredytu w złotych opartego na zmiennej stopie procentowej, mając pełną świadomość ryzyka związanego ze zmienną stopą procentową. Zostałem również poinformowany przez pracownika Banku o ryzyku i skutkach wynikających ze zmiennej stopy procentowej, oraz jestem w pełni świadomy ich ponoszenia.”
Niby klient składa oświadczenie, że został poinformowany, ale wiem, że nigdy doradcy w banku nie uświadamiali klienta o faktycznym poziomie ryzyka. Bo sami na ten temat wiedzy nie posiadali lub po prostu nie chcieli odstraszyć klienta.
Ja także jestem za tym, aby umowy dotrzymywać, ale jeśli wysokość zawartego w nich oprocentowania jest naliczana niezgodnie z deklaracjami banku to dlaczego mam płacić oprocentowanie ustalone w sposób niewłaściwy?
To tyle o umowie kredytowej Banku ING i jej dotrzymaniu.
A teraz kilka uwag o metodzie ustalania WIBOR/WIBID. Mimo „odświeżenia” w 2020 metody i wzbogacenia jej o kaskadę danych, nadal są wątpliwości czy odzwierciedla ona realia rynkowe. A to narzuca Rozporządzenie BMR, mające przyczynić się do większej ochrony konsumenta. Jakie są to realia?
Analizując metodę WIBOR/WIBID doszedłem do wniosku, że ta metoda powinna odzwierciedlać średni poziom depozytów. I mimo, że prezes GPW Benchmark, Zbigniew Minda, uważa, że „WIBOR nie stanowi kosztu finansowania akcji kredytowej ani ceny pieniądza”, to jest to błędne podejście, ponieważ WIBID powinien odzwierciedlać poziom nowo założonych depozytów. Co więcej o ile banki sobie nie udzielają pożyczek to niewątpliwie przyjmują depozyty. Dane o oprocentowaniu nowo zawartych depozytów są publikowane przez NBP. I w tym momencie widać jak duża jest różnica pomiędzy tymi wartościami. Co ciekawe WIBID jest ściśle powiązany z WIBOR-em, bo razem oba wskaźniki oparte są o jedną metodę. Różnica pomiędzy WIBOR a WIBID może maksymalnie wynosić 20 bp (0,2% p.a.).
Owo odzwierciedlenie tego, co mierzy WIBID, nie odzwierciedla poziomu nowo założonych lokat. A to oznacza, że WIBID nie jest reprezentatywny. Jeśli by był, to banki realizowałyby transakcje powyżej poziomów, które widzimy w statystykach NBP. A w przypadku, gdy metoda nie pozwala na reprezentację rynku, wskaźnik powinien być zlikwidowany już dawno temu. I miał rację Dyrektor Michał Kruszka z KNF kiedy o tym mówił już ponad 2 lata temu! Dlaczego nie zrobiono tego? Czy cały rynek funkcjonuje o błędna metodę zaakceptowaną przez KNF?
WIBOR to stopa, po której banki są skłonne lokować środki w innych bankach, a WIBID jest stopą, po której banki są skłonne przyjmować środki od innych banków. Skoro WIBID określa oprocentowanie, po jakiej bank jest chętny przyjąć depozyt od innego banku, to poziom oprocentowania powinien być zbliżony do poziomu oprocentowania depozytów, jakie bank przyjmuje od innych przedsiębiorstw lub nawet osób fizycznych. Jeśli okazuje się, że banki chcą więcej za depozyty od innych banków – a na to wskazuje WIBID (odpowiednio 1,5-2,5% więcej), niż faktycznie przyjmują od innych klientów, jest to zabieg, który może oznaczać dwie rzeczy: metoda łącząca wskaźniki WIBOR/WIBID jest błędna i/lub banki manipulują stawkami WIBOR/WIBID.
Gdy pójdę do banku i powiem, że bank zgłasza chęć zapłacenia 2% więcej za środki od innego banku, zgodnie ze stawką WIBID, to dlaczego od innego przedsiębiorcy proponuje inną stawkę? Dużo niższą. Przecież dla banku nie ma różnicy, czy przyjmie ją od innego banku czy od innego przedsiębiorcy.
Polska jest w materii wskaźników bardzo dziwnym krajem. Niech Prezes Minda wskaże inny kraj gdzie wskaźniki typu BID są połączone ze wskaźnikiem OFFER w jednej metodzie. A oba wskaźniki są połączone ze sobą sztywnym spreadem. Okazuje się, że nigdzie indziej w Europie. Skoro WIBOR jest wskaźnikiem i WIBID też jest wskaźnikiem, obydwa opisują procesy gospodarcze. Jeżeli spread między nimi jest stały, to czy odczyt wskaźnika będzie odzwierciedlał każdy z tych procesów zgodnie ze stanem faktycznym? Analizując rumuński wskaźnik ROBID oraz ROBOR, zauważymy, że te dwa wskaźniki nigdy nie są między sobą w stałej odległości. To demaskuje ułomność wskaźnika referencyjnego WIBID. A przez to, że WIBOR jest połączony ze wskaźnikiem WIBID, on też nie może wskazywać wartości poprawnie.
Związek Banków Polskich i KNF mówią, że podważanie WIBOR-u jest spowodowane chęcią zysku. A czyż podbijanie oprocentowania poprzez zawyżanie wskaźnika WIBOR nie jest robione z chęci zysku? Jak widać, najlepszym na to momentem był czas, kiedy stopy rosły. Bo nikt nie był w stanie określić czy dzieje się to z powodu RPP czy manipulacji WIBOR-em. Zależność wzrostu wyników odsetkowych banków wraz ze wzrostem WIBOR/WIBID jest uderzająca. Transakcje na rynku międzybankowym dla okresów innych niż o/n stanowią mniej niż 0,1% bilansu systemu bankowego. Banki mają jednokierunkowy interes, jak nigdzie indziej na świecie, bo nie udzielają kredytów na stały procent, przez co manipulacja stanowi dla nich dużą pokusę. Banki z tej dźwigni korzystają.
Warto też podkreślić, że zawyżenie WIBOR o 0,1% wygeneruje dla banków około 1 mld zł przychodu. Poniżej wykres potencjalnego poziomu zawyżenia owego wskaźnika ponad tego jaką wartość powinien on określać. Odpowiedz na pytanie o motywację banków do utrzymania obecnego status quo nasuwa się sama. Banki niewątpliwie są zainteresowane niepodważaniem umów opartych o WIBOR bo mają pełną kontrolę nad jego wysokością a tym samym mogą kształtować wynik banku nie poprzez uczciwą marżę handlową lecz poprzez indeksację kredytów zmiennoprocentowych. Z drugiej strony oznacza to że klienci banków ponoszą koszty, które są w przyszłości zmienne i nie zależą od obiektywnych zmian rynkowych (bo jak banki same przyznają rynku depozytowego nie ma) ale od modeli na podstawie, których banki generują wskaźnik WIBOR/WIBID. Modele są utajnione i dane również. Chyba to nie jest standard, w którym cywilizowane kraje zgadzają się prowadzić działalność gospodarczą. Taki stan rzeczy nie może dłużej trwać banki, GPW Benchmark i KNF będą zmuszone zrewidować swoje podejście.